Obecna sytuacja epidemiologiczna w Polsce i na Świecie sprzyja powstawaniu nowych pomysłów na wpisy, które ostatnio przez nadmiar pacjentów zaniedbałam. Dziś korzystając z akcji #zostańwdomu przyszedł mi do głowy temat, który oczywiście wielokrotnie poruszałam podczas pracy gabinetowej.
O czym mowa? O zmianach zwyrodnieniowych…
- Czy faktycznie można to uznać za coś bardzo istotnego klinicznie?
- Czy zmiany te mogą boleć?
- Czy warto popadać w panikę, kiedy na RTG widać zmiany zwyrodnieniowe?
- Czy można użyć w związku z tym stwierdzenia „epidemia XXI wieku”?
Postaram się odpowiedzieć na wszystkie te pytania.
Pierwszą istotną rzeczą jaką muszę Państwu wyjaśnić, to fakt, że każdy z nas (jeśli skończyliście okres wzrostu) posiada zmiany zwyrodnieniowe. To oznacza, że po zakończeniu wzrostu kośćca, czyli ok. 21. roku życia, pojawiają się fizjologiczne zmiany.
Słowo fizjologiczne oznacza w tym wypadku, że zmiany:
- występują symetrycznie,
- są adekwatne do wieku,
- nie powodują bólu.
W przeciwnym razie może dochodzić do powstawania patologii, co oznacza, że proces zmian zwyrodnieniowych nie jest już fizjologiczny.
Aby zobrazować to dokładniej wyjaśnię to na przykładzie krążka międzykręgowego. Jest to struktura posiadająca własny proces odżywiania. Do momentu zakończenia wzrostu kostnego jądro miażdżyste odżywia się samoistnie. Później dochodzi do zmian w tym zakresie i aby doszło do odżywiania się krążka, musi zajść proces dyfuzji i osmozy. Nie będę tutaj wyjaśniać tego procesu, bo nie jest to dla Państwa klinicznie istotne. Ważne natomiast jest to, że aby ten proces mógł zajść musi dojść do zmiany ciśnień w obrębie danego segmentu kręgosłupa. To z kolei zadzieje się w momencie, gdy zaczniemy się ruszać.
Jeśli się nie ruszamy, nie ma zmiany ciśnień -> nie ma osmozy i dyfuzji -> nie ma odżywienia -> są nadmierne zmiany zwyrodnieniowe -> może wystąpic ból.
Idąc tym tropem jasna jest odpowiedź, że nie zmiany są problemem, tylko BRAK RUCHU.
Kolejna ważna informacja to fakt, że jest kilka etapów zmian zwyrodnieniowych. Większość z nich przebiega bezobjawowo. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, wystarczy zgłębić informacje zawarte w atlasach anatomicznych. 😉 Większość zmian zwyrodnieniowych dotyka chrząstek szklistych, które NIE SĄ UNERWIONE CZUCIOWO. Logiczne jest więc, że sama zmiana zwyrodnieniowa nie będzie boleć. Natomiast, jak to zazwyczaj w ludzkim ciele bywa, jest również „ALE”. Jeśli zmiany są już na zaawansowanym poziomie powodować będą drażnienie chrząstek szklistych, a to już może wywołać spory ból. Jeśli więc masz w obrazie RTG „drobne zmiany zwyrodnieniowe” – to gwarantuję Ci, że nie boli Cię staw ze względu na te zwyrodnienia. Dlaczego więc boli? To już osobny temat… dłuższy i bardziej skomplikowany. Na razie zachowam tą wiedzę dla siebie. J
A co jeśli pojawiają się osteofity? No cóż osteofit z punktu widzenia praktyki gabinetowej nie ma istotnego znaczenia.
- Po pierwsze dlatego, że jest tylko objawem toczącego się patologicznego procesu zwyrodnieniowego.
- Po drugie sam w sobie nie boli.
- Po trzecie rośnie na tyle wolno, że organizm świetnie sobie kompensuje powstawanie tego tworu tak, aby nie stwarzał on problemu.
W konsekwencji okazuje się, że z osteofitami żyje się zupełnie normalnie. Często bez bólu i bez wiedzy, że one w ogóle są. Dla potwierdzenia tej tezy polecam zastanowić się nad tym dlaczego chirurdzy nie wycinają osteofitów? Przecież gdyby to miało klinicznie jakiś sens, to jestem pewna, że pojawiłoby się miliony chętnych na takie operacje.
Jak widzicie Kochani zmiany zwyrodnieniowe nie można nazwać „epidemią XXI wieku”, ponieważ klinicznie pokazują one jedynie w jakiej kondycji jest ludzki organizm. Same w sobie zmiany zwyrodnieniowe nie stanowią głównego problemu. A jeśli już okazuje się, że powstają nie adekwatnie do wieku pacjenta to problemem terapeutycznym jest „Dlaczego one powstają niefizjologicznie”. Ale to już zostawcie nam… 😉
Pozdrawiam ciepło i przypominam
#zosańwdomu
#niekłammedyka
#myjręce
mgr Milena Olejnik